Napisane przez: Renata Kwinta | 28 lutego, 2018

Roślinni czyściciele – cz. 1.

Zmiany klimatyczne zaburzyły przebieg pór roku. Coraz częściej połowa lutego i co najmniej początek marca to w Polsce pełnia zimy. Śnieg, kilkunastostopniowy mróz. Elektrociepłownie pracują więc pełną parą, na potęgę pali się w domowych piecach. Spalany jest zanieczyszczony węgiel złej jakości, bo ten lepszy dużo kosztuje. Ludzie przesiadają się z rowerów do aut. W wielu polskich miastach to problem ogromny.  Zapomniano o wawelskim smoku – to obecnie smog; Zakopane śmierdzi, wrocławskie powietrze jeszcze bardziej zatrute. W pomieszczeniach też bywa różnie: zatłoczone pokoje biurowe i sale lekcyjne wypełnione są wydychanym ditlenkiem węgla, formaldehydem z mebli, aromatami odwaniaczy, a także – pomimo zakazów – dymem papierosowym. Czy dzięki odpowiednio dobranym roślinom możemy zapewnić sobie czystsze powietrze i na zewnątrz, i w pomieszczeniach?

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że zieleń mieście jest potrzebna o każdej porze roku. Z jednej strony, koi oczy i umysł (pozwólcie, że na razie nie będę tego analizować naukowo). Z drugiej – oddziela od siebie sąsiadujące budynki, co w czasach, gdy buduje się gęsto i jeden mieszkaniec drugiemu w okna zagląda, jest nie do przecenienia. Z trzeciej, każdy miłośnik bioróżnorodności doceni przynajmniej kilka gatunków ptaków śpiewających czy barwnych motyli, których prawie już nie ma w miastach. Aspekt czwarty – estetyka. Ładniej jest na bogatym w zieleń osiedlu niż na betonowo-szklano-metalowej pustyni z kostką brukową i żwirowanym podjazdem. Piąty – to temperatura i wilgoć. Miasta to wyspy ciepła; temperatura w aglomeracjach jest nawet o kilka stopni wyższa niż w obszarach podmiejskich i na wsiach. A wiadomo, że zachodzące obecnie zmiany klimatu oznaczają wzrost temperatury. Zimy są nieprzewidywalne; bywa, że prawdziwie polskiej zimy nie ma wcale, ale za rok może paść śnieżny i mrozowy rekord. O różnych porach roku wieją silne wiatry. Tak więc zimą drzewa osłonią przed śnieżycą, osłabią wiatr dmący w okna; latem dadzą cień, którego wtedy tak szukamy, a transpirujące liście – wilgoci. Ostatni, ale obecnie najbardziej akcentowany w mediach element to mniejsze zanieczyszczenie powietrza dzięki odpowiednio dobranym gatunkom roślin.

Nie łudźmy się przy tym – rośliny nie zlikwidują smogu. Smog złożony z cząstek stałych zwanych PM i gazowego rakotwórczego benzo(a)pirenu wyeliminujemy dopiero wtedy, gdy przestaniemy palić byle jakim węglem i plastikowymi śmieciami. I dotyczy to nie tylko pieców i kominków, ale i elektrociepłowni, które są przystosowane do przetwarzania zakamienionego węgla, a głównie taki pochodzi teraz z polskich kopalni. Szkoda, że tak dużo krzyczy się o „sprawach narodowych”, które tak naprawdę dla narodu są nieważne, a nawet szkodliwe, a żaden pseudopatriotycznie nastawiony krzykacz nie myśli o rodakach wpychając fatalnej jakości węgiel i butelki PET do swojego pieca.

Ale to blog o roślinach, do poczytania dla każdego. Czy możemy zatem dzięki roślinom poprawić choćby trochę stan powietrza? Odpowiedź nie jest łatwa, musimy przemyśleć wiele kwestii, tak samo jak wówczas, gdy mówimy o sprawach narodu. Pozwólcie, że zacznę od projektantów osiedli i ciągów komunikacyjnych – przemyślcie kwestię jakie rośliny i gdzie nasadzać, by było ich jak najwięcej, ale nie wymagały nadmiaru zabiegów pielęgnacyjnych. Szkoły wyższe co roku wypuszczają absolwentów architektury krajobrazu, a katalogi szkółkarskie pękają w szwach od propozycji. Trzeba po pierwsze uwzględnić zasoby wody w glebie, opady w ciągu roku i odczyn (pH). Innej gleby wymagają bowiem różaneczniki, innej mahonia. Naturalnie można to regulować odpowiednim ściółkowaniem i nawozami, ale jeśli ktoś tego zaniedba, nie uzyskamy ładnych i zdrowych roślin. O wiele groźniejszy będzie brak wody albo okresowe podtapianie, np. po gwałtownych opadach lub gdy lustro wody podziemnej jest wysokie. Różne gleby mają też różną zdolność do jej magazynowania – piaszczyste przepuszczają, gliniaste wręcz przeciwnie, natomiast zawierają mało tlenu, co skutkuje nawet obumieraniem korzeni.

Pewnie dla wielu moich czytelników to są truizmy, ale wiem też, że nie jest to wiedza obowiązkowa dla każdego, więc kto już się znużył, SKIP THIS PART, a pozostałych zapraszam do dalszych rozważań.

a

798px-Garden_with_Rhododendrons

Różaneczniki (Rhododendron sp.) w ogrodzie przydomowym w Lynwood w USA. To małe, niezanieczyszczone miasteczko pod Seattle. A ja właśnie badam, jak różne odmiany rokitnika radzą sobie w Krakowie. Autor zdjęcia: TriviaKing, en.wikipedia.

a

Pomyślmy o wietrze i słońcu. Wiatr jest niezbędny, by rośliny silniej wypuszczały wodę z liści wskutek transpiracji, bo to napędza jej ciągłe pobieranie z podłoża. Jeżeli chcemy osuszać tę glebę, będzie to dla nas też ważne. Ale silny wiatr wysusza liście, bo ich aparaty szparkowe, z natury położone na powierzchni, pomiędzy komórkami skórki, nie nadążają z pobieraniem wody z warstw komórek głębiej położonych w liściu. A i te mogą mieć problem z odpowiednim dopływem wody z wiązek przewodzących rośliny. Słońce z kolei oznacza możliwość prowadzenia fotosyntezy, która zapewnia roślinie produkcję cukrów wykorzystywanych do wzrostu i rozwoju. My z kolei cenimy sobie wytworzony w tym procesie tlen, nawet nie myśląc o konsekwencjach globalnych, a przecież dzięki fotosyntezie roślin i fotosyntetyzujących morskich sinic możliwe jest życie wszystkich organizmów oddychających tlenem. Jednak nadmiar światła słonecznego może oznaczać śmierć roślin, gdy brakuje wody albo jest za zimno, by rośliny mogły ją pobrać. Niemożność wyciągnięcia wody przez korzenie może też wystąpić, gdy zgarnięto pod nie zasolony śnieg, bo jest wtedy zbyt silnie związana siłami osmotycznymi, i tylko rośliny tolerujące zasolenie, jak rokitnik, mogą sobie z tym poradzić. Może ktoś pamięta, pisaliśmy kiedyś o suszy fizjologicznej. Wracając do światła, sadząc rośliny musimy uwzględnić, czy będą one przez cały czas w słońcu, czy wręcz przeciwnie. Jeżeli ulokujemy je przy budynku, który daje cień przez większość dnia, nie możemy tam wysadzić światłolubnych roślin, ale paprocie czy bluszcz jak najbardziej.

A zatem: projektujemy z głową, dobieramy gatunki tak, by nasze nasadzone rośliny nie usychały – a jak widzieliście, przyczyny „zwykłego” usychania są różne, nie spalało ich słońce, nie umarły w cieniu i miały odpowiednią glebę.

W następnym wpisie zajmiemy się nowoczesnymi koncepcjami miejskiej zieleni w grodzie smogu, przepraszam, SMOKA. I będziemy kontynuować rozważania o roślinach oczyszczających powietrze.

Renata Bączek-Kwinta


Odpowiedzi

  1. Fajny manifest, ale do rzeczy.

    W piecach pali się byle czym, fakt zdarzają się takie przypadki, ale nie nagminnie, wbrew temu co sobie pewne kręgi roją gros Polaków to nie tępe buractwo. Natomiast węgiel nawet ten drogi (pomijam koks, bo on wymaga specjalnych kotłów – choć nie wiem czy widziałaś jakie kłęby zanieczyszczeń są emitowane przy jego wytwarzaniu?) jest zasiarczony i stąd specyficzny zapach na ulicach. Problem mozna by rozwiązać gdyby UEbyła faktycznie zainteresowana jakością powietrza a nie tylko urządzaniem nagonek. Tani gaz , albo zezwolenje na import węgla z Kazachstanu (znacznie mniejsze zasiarczenie)… No ale Nord Stream jakoś dziwnie nas omija, przy okazji blokujac nasze porty… Mówili o tym patrioci,ale kto by tam słuchał „oszolomów” prawda?

    Zapylenie bierze się z budowy nowoczesnych motłów CO. Otóżmają one dmuchawy, i to podczas rozpalania emitowana jest największa ilość pyłów. Potem już podczas stabilnego palenia ulego ona zdecydowanemu zmniejszeniu.

    Co do energetyki zawodowej. Obecnie mamy już instalacje pozwalajace na produkcję nawozów na bazie siarki i azotu ze spalin energetycznych, a elektrofiltry pracują od dziesięcioleci – więc nie rób czytelnikom mętliku w głowach piszac o „zakamienionym” węglu. Kamienie (skała płonna) się nie spalają, zostaja pokruszone w mlynach ale trafiają do atmosfery lecz na hydroodpopielanie (a potem jako surowiec np. do budowy autostrad).

    Rosliny w miastach! Calym serduchem za,choć Paryska La Defense z nadmiaru łąk zdaje się nie słynie 😉

    • Preferuję pisanie o roślinach, nie o ludziach, ale trudno odwracać wzrok od złych rzeczy, które w naszym kraju się dzieją.

      Podstawowy problem to tzw. niska emisja, czyli piece domowe. Stare. Spalanie ogromnych ilości węgla, a także drewna i śmieci. O źródłach zanieczyszczeń można przeczytać np. tu: https://www.nik.gov.pl/plik/id,7764,vp,9732.pdf. Jak złej jakości węglem ludzie palą w piecach, i jak zdezelowane są to piece – to nie ulega wątpliwości. I chyba nie zaprzeczysz, że masowo spalane są śmieci? Ludzie sami się przyznają, niektórzy wręcz robią to jawnie, bo (jak twierdzą) worek plastików raz-dwa się spali, a wszyscy przecież tak robią, bo za wywóz się nie płaci. Każda lokalna gazeta donosi o przeprowadzonych z dronów kontrolach i pobieraniu próbek z palenisk, o nałożonych karach. Czy można odwracać głowę od tego zjawiska?

      Skoro już przypuszczasz na mnie atak za „robienie mętliku” – proszę zastanów się, zanim zaczniesz mącić sam. Smród w miastach nie pochodzi od związków siarki; to zapach węglowodorów. Tlenki siarki jako zanieczyszczenie powietrza odeszły w niebyt. 25 lat temu gdy „bendąc młodą asystętką…” wraz z kolegami prowadziłam badania w Niemczech nad wpływem tlenków siarki na aparat fotosyntetyczny, doszliśmy do wniosku, że to nie ma najmniejszego sensu, bo problem nie istnieje. Pół wieku później nie mam wątpliwości: smog miejski i wiejski to głównie pył zawieszony i węglowodory pochodzące ze spalania byle jakiego węgla, śmieci i drewna. Zresztą żeby nie było, że tylko rodaków atakuję: w czystej, ekologicznie nastawionej Norwegii, w miasteczku znanym z różnych zawodów narciarskich – Lillehammer – przy pochmurnej pogodzie i opadach śniegu smród i gęsta atmosfera są takie same jak w centrum Krakowa, Zakopanego czy Wrocławia! Kominki, kominki, kochają je Norwegowie i Polacy też pokochali.

      Co do Nord Streamu – przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo energetyczne kraju nie możemy się uzależniać od jednego dostawcy; musimy zdywersyfikować źródła. Ale jeśliby pominąć obawy przed wywieraniem przez Rosję politycznych nacisków („Nie zrobicie czegoś dla nas? Zakręcamy kurek!”), cena tego gazu byłaby horrendalna, a poza tym – jakie to trywialne– samo podciągniecie szerokiej rury nic nie da, skoro brakuje lokalnej infrastruktury LNG. Obecnie mamy dostęp do Jamału, gazoport w Świnoujściu będzie rozbudowany, mamy też łączniki LNG ze Słowacją, Czechami i Niemcami. W planach – pływający gazoport, co pozwoli na pozyskanie gazu z Norwegii. Jednak, jak już wspomniałam, do efektywnego wykorzystania wszystkich tych źródeł niezbędne są lokalne sieci LNG, aby mieszkańcy Małopolski czy Kujaw mogli się ekologicznie i tanio ogrzewać oraz na tym gazie gotować. Na razie takie sieci są tylko w Polsce północnej, a tam akurat – bo teren płaski i wieje – smogu nie ma…

  2. Plastik można spalić w piecu CO, żaden problem, problem zaczyna się gdyh trzeba potem taki piec wyczyścić, albo gdy sadze zapalą się w kominie i ten pęknie – większość posiadaczy kotłów domowych ma tego pełną świadomość i plastików nie pali.
    Kwaśny posmak dymów pochodzi od siarki, nie od plastików, (wiem bo robiłem eksperymenty ze spalaniem sierki, poza tym pracuję w energetyce i wioiem ile tego się emituje z kazdej tony węgla) ale faktycznie kotły są stare, niewydajne, niesterowalne (lub sterowalne w bardzo ograniczonym zakresie) – tu się zgodzimy.

    W latach 90tych modne były kotły na olej opałowy, znacznie czystrze, sterowalne ale… Jakieś postępactwo podniosło na olej akcyzę i „olejaki” należą do przeszłości lub dogorywają.

    Infrastruktura LPG faktycznie jest marna , ale ta dla gazu ziemnego istnieje i ma się dobrze, a nord streamem biegnie metan! Wystarczyło by jak domagali się madrzy ludzie zainstalować osobne ujęce którego Moskwa nie mogła by zamknąć bez zamykania gazu dla Niemców i po sprawie.

    Tymczasem mamy gaz droższy niż nasi zachodni sąsiedzi… (Którzy pobierają go z Nord Streamu). Kto do do tego dopuścił, czy aby nie ludzie którzy teraz siedzą w UE i cieszą się ze Polska będzie karana za ich zaniedbania! .

  3. Wracając do głównej idei wspomagania mieszkańców miast świeższym nieco powietrzem – obiecałam pokazać zielone przystanki. Zapraszam do krótkiej fotorelacji opublikowanej 12 maja.


Dodaj komentarz

Kategorie