Napisane przez: Renata Kwinta | 9 września, 2013

Nadmorski najeźdźca

   1 września 2013 roku odpoczywaliśmy kończąc kolejny letni weekend. Ci, którzy zaczynali nowy rok szkolny, myśleli już o poniedziałkowych strojach na pierwszy powakacyjny apel, a w mediach wciąż dopadały nas wzmianki o wydarzeniach sprzed 74 lat. Dla powojennego pokolenia wszystko to staje się jednak coraz bardziej abstrakcyjne, a niektórzy – czy to dla przejściowej sławy, czy z innych pobudek – kwestionują co tylko mogą, począwszy od zasadności obrony załogi Westerplatte przed pociskami agresora. Ba, dowiadujemy się, że to nie Niemcy napadli na nas kierowani zbrodniczą ideologią przestrzeni życiowej zbyt małej dla rasy panów, ale jacyś tajemniczy „hitlerowcy” czy „naziści”, tymczasem to my, źli Polacy, zbudowaliśmy na naszych ziemiach POLSKIE obozy koncentracyjne, a po wojnie przysporzyliśmy cierpień Bogu ducha winnym Niemcom (z pewnością nienazistom, zmuszonym przez Hitlera do myślenia o nas jako o podludziach) wypędzając ich do alianckich stref okupacyjnych.

a

Wal_WilhelmsenWe wrześniu 1939 roku pancernik Schleswig-Holstein wypluwał tu pociski kalibru 280 mm. Dziś portowe dźwigi niespiesznie rozładowują towary ze statków handlowych.

   a

   Wojna zawsze jest straszna, a odwet na najeźdźcach nastawionych na wykorzystanie i eksterminację tubylców nieunikniony, choć ten był i tak niewspółmierny do ogromu zbrodni popełnionych przez hitlerowskie Niemcy na polskich ziemiach. Dlatego wszystkim, którzy nowomodnie krytykują majora Sucharskiego i tym, którzy piętnują powojenne wysiedlenia Niemców przemilczając ich wcześniejsze poczynania proponuję poznać fakty historyczne, choćby takie, jak NIEMIECKA koncepcja Mitteleuropy jeszcze z czasów I wojny światowej zakładająca wynaradawianie mieszkańców państw ościennych; podwalina pod chorą ideologię Herrenvolku [1]. Warto też poznać opinie samych NIEMIECKICH historyków, na przykład Evy i Hansa Hahnów, krytyczne wobec niemieckiego mitu wysiedleń [2], i pojechać do NIEMIECKIEGO obozu koncentracyjnego Dachau, gdzie NIEMIECCY lekarze prowadzili zbrodnicze badania na ponad 6000 więźniach, z których prawie połowa nie przeżyła [3].

 Zwiedzając  Westerplatte miałam w głowie takie właśnie kłębowisko myśli o okupantach, uzasadnionym kilkuletnią grozą odwecie i przekręcaniu historii. Trochę oderwał mnie od nich ten właśnie widok, choć nie na długo. Chłodne nadmorskie niebo, stalowa toń, a na pierwszym planie w energetycznych barwach kwitnące i owocujące krzewy – wydawałoby się, idealna odtrutka dla przyrodnika wobec tragicznych wydarzeń z ubiegłego stulecia. Jednak w kontekście miejsca i właśnie z racji bycia przyrodnikiem odczułam w szczególny sposób, że radosne barwy to radość inwazji, bo ten gatunek róży jest jednym z wielu powiększających własny Lebensraum  [4].

a

rosa_Wes2

   Róża pomarszczona (Rosa rugosa) należy do takich właśnie roślin inwazyjnych, czyli ekspansywnych obcych gatunków zagrażających bioróżnorodności, które konkurując z miejscową florą mogą przyczynić się do jej wyginięcia [5]. Nasiona przemieszczają się łatwo z morskimi prądami, siewki rosną szybko wykształcając bujne krzewy, obfitość kwiatów zapewnia mnogość owoców (hypancjów, które tak naprawdę nie są owocami, ale o tym można przeczytać w źródłach), owoców zwierzaki nie mogą do cna wyjeść, bo dostępu bronią kolczaste pędy, więc opadają i wędrują z morskim prądem uwalniając nasiona w kolejnych koloniach.

  Paradoksalnie właśnie tu, zdobywszy ten tak ważny dla nas półwysep, roślinny najeźdźca jest pięknym uzupełnieniem surowego nadmorskiego krajobrazu. Ograniczając się do spraw przyziemnych myślę o owocach i płatkach, które po przetworzeniu są bardzo cenne dla zdrowia i smaczne (kto nie zna polecanej na przeziębienie różanej herbaty i tłustoczwartkowych pączków z pachnącym nadzieniem?), więc mogłabym je nawet i tu zebrać, ale nie mam rękawic, a wyższe ode mnie i rozgałęzione pędy bronią dostępu. Gdyby jednak którego dnia z jakiegoś powodu pełny dostęp do morza z całej linii brzegowej naszej dawnej wojskowej składnicy stał się niezbędny, niezbędne byłoby też wykarczowanie tego pełnego kolców zielono-czerwonego buszu. Samo wycięcie nic nie da; krzaki łatwo i szybko odrastają niczym łeb hydry. Niestety tak samo tu i ówdzie odrasta chora ideologia faszyzmu, a manipulacja historią staje się tak powszechna jak różane żywopłoty nad morzem, więc nie mogę spokojnie chłonąć tutejszego połączenia wody, wiatru i roślinności, tak samo jak nie mogłabym bezkrwawo zanurzyć się w tę kłującą jak drut kolczasty bujną zieleń chcąc sięgnąć po dorodne owoce.

a

rosa_Wes

a

Więcej:

 [1] http://pl.wikipedia.org/wiki/Mitteleuropa

[2] Eva Hahn, Hans Henning Hahn: Die Vertreibung im deutschen Erinnern. Legenden, Mythos, Geschichte (Wypędzenie w niemieckiej pamięci. Legendy, mit, historia). Paderborn 2010.

[3] http://pl.wikipedia.org/wiki/Dachau_%28KL%29

[4] http://pl.wikipedia.org/wiki/Gatunek_inwazyjny

[5] http://pl.wikipedia.org/wiki/R%C3%B3%C5%BCa_pomarszczona

a

Tekst i zdjęcia: Renata Bączek-Kwinta


Odpowiedzi

  1. Z opinią na tematy wojenne zgadzam się całkowicie.
    Natomiast różę pomarszczoną (bardzo mi się podoba) nie traktowałem nigdy jako gatunku inwazyjnego – ale to wyłącznie mój brak wiedzy.
    Z drugiej strony, raczej nie traktował bym jej jako analogii do Niemców, jeśli już to prędzej np. do Polaków zasiedlających wielką Brytanie – którzy już dziś stanowią trzecią co do liczebności grupę etniczną na wyspach.

    • Stopień inwazyjności tego gatunku zależy od lokalizacji. W chronionych terenach nadmorskich i ich otulinach róża pomarszczona nie powinna być sadzona, ponieważ wywiera negatywny wpływ na florę wydm, zacieniając i wypierając inne rośliny, a zwierzęta żerujące na tych wypieranych także się wycofują. W Polsce jest traktowana jako gatunek inwazyjny (http://www.iop.krakow.pl/ias). Z drugiej strony, bywa nasadzana w celu umacniania wydm i jako naturalny żywopłot, zwłaszcza przy drogach. Może też być uprawiana dla przemysłu spożywczego i farmaceutycznego. A w kwestii naszych rodaków na Wyspach Brytyjskich, to chyba nietrafna analogia, bo przecież nie wypieramy autochtonów z ich siedlisk. Natomiast sami Anglicy dla swoich sąsiadów byli nacją inwazyjną przez długie lata.


Dodaj komentarz

Kategorie